niedziela, 21 sierpnia 2011

W objęciach Matki


Matka to sztuczne jezioro, w przepięknym kanionie, oddalonym o 17 km od Skopje. Znajdują się tu oryginalne formy krasowe, jaskinie, przepaście, wiele endemicznych gatunków fiołka, pajęczaków oraz 18 gatunków motyli, co prawda naliczyłam tylko 2, ale wierzę, że tam są! Ze względu na znaczną bioróżnorodność kanion został wpisany na listę programu CORINE, w ramach prac Europejskiej Agencji Środowiskowej.

Wybraliśmy się tam sobotnim rankiem, a raczej przedpołudniem. Zestaw obejmował jedną Polkę, jedną Singapurkę i jednego Turka. Miejskim autobusem (nr 5) dostaliśmy się na obrzeża miasta, co już stanowiło nie lada atrakcję. W trakcie przejażdżki można poznać dzielnice znacznie oddalone od centrum, a w nich niesamowity kompleks akademików „Goce Delcev” z lat 70tych, olbrzymią, betonową konstrukcję.
Bezpośrednio do Matki dojeżdża wiekowa nyska (nr 60). Już w trakcie jazdy można podziwiać przepiękne widoki na góry i wioski, położone w dolinach. Ograniczone miejsce i upał  sprzyjają zawieraniu znajomości. Lokalni pasażerowie pomagają w wyborze najlepszego widoku na zdjęcie, o czym przekonali się zapoznani na przystanku Macedończycy. Kiedy chcieli zrobić zdjęcie z nyski, siedzący obok mnie starszy Pan, zasugerował żeby się wstrzymali bo za kilka metrów widok będzie o wiele lepszy. Nie mylił się, rzeczywiście warto było poczekać.
Sam kanion naprawdę zapiera dech w piersiach. Przepiękna zieleń i czysta woda. Można udać się na wycieczkę łodzią (300 denarów, ok 5 euro), podziwiać widoki i odwiedzić jedną z jaskiń. Następnie udać się na wycieczkę do jednego z 4 monasterów, które były schronieniem dla prześladowanych, w czasie tureckiej okupacji. My wybraliśmy świątynię st. Nicolasa. Wspinaczka zajmuje około godziny, a z każdym metrem widoki są coraz piękniejsze.
Nasz cel okazał się niewielkim monasterem z XIV wieku. Zupełnie nierestaurowanym, o czym świadczyły zatarte wizerunki świętych na ścianach oraz wyryte inicjały z początków XX wieku, 1911, 1922, 1956...W monasterach można spędzić noc, można wybrać również kemping nad samym jeziorem. My jednak mamy inne plany na sobotni wieczór i wracamy do domu, do którego zabiera nas ten sam, poranny kierowca nyski. Czekając na przystanku, na przesiadkę, zostajemy zaproszeni na rodzinną imprezę z towarzyszeniem cygańskiej orkiestry. Zostajemy tam tylko chwilkę bo autobus czeka, zresztą dźwięki trąbki i saksofonu zdecydowanie lepiej brzmią z odległości 10 metrów niż 50 centymetrów od ucha!
Pewien znajomy opowiedział mi o swojej teorii wewnętrznego ogrodu, w którym „zasadza” wszystkie ważne dla niego miejsca. Czasami są to już duże, mocno zakorzenione drzewa z liśćmi i kwiatami, symbolizującymi wydarzenia, napotkane osoby, czasami są to tylko nasiona, które czekają na wykiełkowanie w odpowiednim momencie. W moim ogrodzie zasadzam Matkę, na razie jako zarodek, żeby nie zapomnieć i żeby powrócić.







 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz