piątek, 17 lutego 2012

Gdzie Dunaj spotyka się z Sawą

„Belgrad to Belgrad. Nie lubi, kiedy robi mu się zdjęcia. Nie znosi pozować. Nie pozostanie bez ruchu. Nie wychodzi dobrze na fotografiach – zawsze wygląda na jakieś inne miejsce…”

Pierwszy raz w Belgradzie byłam w wakacje 2010, pamiętam, że miasto zupełnie mnie nie urzekło, denerwowało hałasem i bałaganem. O dziwo zakochałam się w Belgradzie pokrytym śniegiem, przy minusowej temperaturze. Być może pokazał mi swoją prawdziwą twarz bo przecież „Beograd” to „białe miasto”. O ile Skopje jest typowo bałkańską stolicą, Belgrad uderza swoją europejskością, ilością dostępnych rzeczy, sklepów, architekturą…ale mimo tego bogactwa udało mu się zachować spokój i cieszenie się chwilą czyli znane „poleka, poleka”, które po serbsku brzmi nam swojsko „polako, polako”.  Oznacza to nic innego jak „powoli, powoli”, taka bałkańska manana. Po kulturowej pustyni jaką niestety jest Skopje, Belgrad wydał mi się wulkanem twórczej energii. Chociaż Narodowe Muzeum jest od lat nieczynne, a Muzeum Sztuki Nowoczesnej jest po prostu brzydkie, na każdym kroku napotykamy na małe galerie, wystawy, street art…no i te lokale! Jest w czym wybierać! My odwiedziliśmy duży pub-klub w industrialnym wnętrzu, do którego wchodzi się przez…księgarnię! Poza tym kultowy BIGZ czyli budynek dawnej drukarni, który przez długi czas stał opuszczony, a od niedawna przejęła nad nim kontrolę belgradzka młodzież. Można tu znaleźć niewielkie wydawnictwa, warsztaty artystów, a w weekendy kwitnie życie imprezowe. Jest jeden „zorganizowany” jazz club na ostatnim piętrze, a poza tym chodząc po licznych korytarzach można wybierać w „prywatnych” imprezach (jednakże nie polecam wizyty w toaletach – pamiętacie film Trainspotting?) Nikt tego wszystkiego nie pilnuje, nie ma ochrony, po prostu wchodzisz na własne ryzyko!









środa, 15 lutego 2012

Karnawał w Vevcani

Prawosławny Nowy Rok wypada 13/14 stycznia. Nazywany jest Starym Nowym Rokiem bo obchodzony jest raczej w sposób symboliczny. Najbardziej znaną imprezą tego dnia jest karnawał w małym miasteczku Vevcani w południowo zachodniej Macedonii. Jest to kilkusetletnia tradycja dwudniowego szaleństwa. Mieszkańcy przebierają się, wędrują po okolicznych wioskach aby dzień zakończyć finałem na głównym placu miasta. Jest tradycyjna muzyka, taniec, rakija, wino…gorąca atmosfera umożliwia przetrwanie minusowej temperatury. Chociaż impreza ma czysto zabawowy charakter nie udało się ominąć tematyki religii i polityki. Wśród przebierańców liczną grupę stanowili partyzanci niosący trumnę przykrytą grecką flagą, którą później spalono. Symboliczna śmierć Grecji wywołała aplauz wśród wielu uczestników. Jednak najbardziej brzemienne w skutkach okazało się sięgnięcie bo symbolikę islamu. Mężczyzna w turbanie z ogromnym penisem, otoczony kobietami w burkach…Kilka tygodni po tej „niewinnej” zabawie, grupa Albańczyków podpaliła cerkiew w pobliskiej wiosce…