Prizren leży w południowym Kosowie, jest jednym z najbardziej turystycznych miejsc w kraju, ze względu na obfitość zabytków obu wielkich religii regionu – prawosławia i islamu, oryginalną zabudowę starego miasta oraz imprezy kulturalne. Mi przypomina Sarajewo, niektórzy porównują je z Istambułem, jeszcze inni twierdzą, że modlitwy muezina rozchodzą się podobnie tylko w Jerozolimie, nietrudno mi w to uwierzyć, biorąc pod uwagę fakt, że w tym niewielkim miasteczku jest około 40 meczetów.
Przez ostatni tydzień miałam okazję chłonąć atmosferę miasta podczas 10 edycji festiwalu filmów dokumentalnych DokuFest. Jest to jedno z największych tego typu wydarzeń w tym regionie i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że miasteczko nadal nie posiada ani jednego kina z prawdziwego zdarzenia, prezentującego całoroczny repertuar. W trakcie festiwalu filmy można oglądać na otwartym powietrzu, nad rzeką, w muzeum, na wzgórzu z widokiem na bizantyjską fortecę…całe miasto opanowane jest przez wielbicieli filmów, co stwarza niepowtarzalną atmosferę, z zachowaniem kameralności i swobody bo w trakcie spaceru można wpaść na ważną osobistość festiwalu, głównego dyrektora, reżysera, fotografa…mieć niezobowiązującą rozmowę, przy filiżance gęstej, czarnej tureckiej kawy.
Kilka migawek z pobytu - pyszny burek z kapustą z ayranem, fontanna na środku starego miasta, z której nabierają wodę nawet kelnerzy, podobno każdy kto się z niej napije albo umrze albo weźmie ślub w Prizren (co dla niektórych zapewne oznacza to samo), wąskie uliczki, niczym labirynt, mnóstwo kawiarenek, sklepiki kuszące orzechowymi mieszankami, sprzedawca kukurydzy, który co pół godziny wybija rytm na tureckim bębenku, wzgórze z fortecą i zniszczonymi serbskimi domami, niesamowita panorama miasta i widok na sąsiadującą Albanię, albańskie ślubne korowody, kosowskie i albańskie flagi na dachach, latarniach, samochodach, słupy elektryczne, tysiące śmieci, patrole KFORU, otwartość i gościnność mieszkańców…
Napis, widniejący nad rzeką przepływającą przez miasto: „at home we feel like a tourist” nabiera tu podwójnego znaczenia. Prizren jako jedno z bardziej turystycznych miast Kosowa, które zapewne żyje z festiwalu i przyjezdnych, Kosowo jako kraj wciąż przez wielu nieakceptowany, którego mieszkańcy aby gdziekolwiek wyjechać potrzebują wizy…o wciąż istniejących konfliktach etnicznych przypomniało wydarzenie podczas festiwalu, śmierć kosowskiego żołnierza rannego w Mitrovicy podczas zamieszek na granicy serbsko-kosowskiej. Nie znam się na polityce, prawo, lewo, środek, to dla mnie jedynie kierunki, ku którym podąża wzrok, wciąż mało wiem o historii tego regionu, ale słuchając Kosowarów i widząc ich zachowanie, wiem, że mają prawo do posiadanie swojej ziemi, przecież to tylko 11 000 km², 7 razy mnie niż cała Serbia…
Zdjęcia: Zbigniew Drzewiecki